Jak to dwie krowy z Hecznarowic do Lwowa zawędrowały
Był rok 1934, państwo Grabowscy z Hecznarowic byli hodowcami bydła czerwonego, w tym krów Jagody i Maliny. Ówczesne Ministerstwo Rolnictwa ogłosiło nabór na wystawę bydła czerwonego przy Targach Wschodnich które miały się odbyć we Lwowie, w dniach 2-9 września 1934 roku.
Krowy z Hecznarowic się zakwalifikowały i tutaj zaczyna się cała historia, którą pragnę opisać:
Maria i Józef Grabowscy Maria Grabowska z krową Jagodą w dniu ślubu zdjęcie wykonane we Lwowie na wystawie (rok 1934)
Przedstawiła ją pani Stanisława Kacorzyk – córka nieżyjących już właścicieli tych dwóch wspaniałych zwierząt, które otrzymały najwyższe noty i wyróżnienia.
Urodziłam się w Hecznarowicach w 1935 roku i o historii krów dowiedziałam się jako kilkuletnie dziecko. Z tego, co pamiętam, rodzice mieli 12 hektarowe gospodarstwo, w którym były hodowane krowy, świnie oraz drób, głównie gęsi i kury. Krowy były rasy czerwonej, piękne i dorodne.
Rodzice opowiadali z przejęciem, o wydarzeniach wrześniowych 1934 roku, gdzie nasze dwie krowy Malina i Jagoda zostały wytypowane na wystawę do Lwowa, przez przedstawicieli ministerstwa rolnictwa. Z tego, co mi wiadomo z naszej wsi wytypowano więcej bydła czerwonego, albowiem pojechało na tę wystawę kilka kobiet ze swoimi krowami, ale historii tych zwierząt nie znam. Nasze krowy pojechały furmanką do Kęt, na stację kolejową. Tam czekały odpowiednie wagony do przewozu bydła i wagony osobowe dla obsługi, którymi pojechały właścicielki zwierząt najpierw do Krakowa, a potem przez Rzeszów do Lwowa. Nie wiem jak długo trwała podróż, wiem natomiast, że z krowami pojechała tylko moja mama, wraz z innymi gospodyniami. Tatuś pozostał na gospodarstwie, ponieważ mieliśmy oprócz zwierząt, młyn który osobiście obsługiwał i dopilnowywał. Wystawa okazała się wielkim sukcesem moich rodziców. Jedna z krów Jagoda, otrzymała srebrny medal a krowa Malina wyróżnienie drugiego stopnia. Posiadam piękne dyplomy uznania, które chętnie pokażę czytelnikom. Nie wiem jednak czy rodzice otrzymali jakieś gratyfikacje. Po wystawie mamusia i nasze krowy, całe i zdrowe wróciły do domu…
Dokumenty które państwo Grabowscy z Hecznarowic otrzymali po wystawie, która odbyła się w dniach 2 do 9 września 1934 roku we Lwowie. Z tego, co pamiętam to krowy dożyły okupacji . We wrześniu 1939 roku w czasie ogólnej paniki i masowej ucieczki ludności Hecznarowic, przed niemieckim okupantem, krowy pod opieką opiekunów na piechotę zawędrowały do Zakliczyna koło Myślenic, gdzie przebywały około dwa tygodnie. Po wejściu oddziałów okupacyjnych wróciły do Hecznarowic, i do wyzwolenia były na gospodarstwie. W 1942 roku młyn mojego tatusia został przez Niemców rozebrany i zniszczony – był to odwet za niepodpisanie folkslisty. W roku 1945 po wejściu armii radzieckiej, sporo krów zostało zabranych dla potrzeb frontu. Nasze krowy też odprowadzono, na folwark w Hecznarowicach, ale czy to były Malina z Jagodą – tego niestety nie pamiętam.
Działałam czynnie w kole KGW w Hecznarowicach, a w latach 60 – 62 byłam jego przewodniczącą. Moja mama natomiast w latach 30 ubiegłego wieku była jedną z inicjatorek działalności społecznej i prekursorem społecznego ruchu kobiet wiejskich w Hecznarowicach. Myślę, że należy to uznać za zalążek działalności KGW na naszym terenie, ale to przecież już zupełnie inna historia…
Dzięki Pani Stanisławie mogliśmy poznać tę niezwykłą historię. Obie z matką wiele zrobiły dla naszej wsi, widać niedaleko pada jabłko od jabłoni.